Nocna Liga Halowa - strona nieoficjalna

Strona klubowa

Logowanie

Najnowsza galeria

Zakończenie VI edycji NLH
Ładowanie...

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 958, wczoraj: 243
ogółem: 1 862 779

statystyki szczegółowe

Mini-Chat

Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.

Ankiety

Czy chciałbyś by mecze w NLH sędziowało dwóch sędziów, nawet gdyby wpisowe było przez to wyższe?

Aktualności

Opisy meczów 5 kolejki 1.ligi!

  • autor: .roberto., 2013-01-08 11:51

Podziały punktów w kapitalnych meczach na szczycie!

REMBERTICOS 3:5 CUBANA RISTORANTE

Meczem Remberticos z Cubaną, Nocna Liga wybudziła się z drzemki, w jaką zapadła kilka tygodni temu. Odpoczynek przydał się wszystkim, ale zwłaszcza na dawnych Kanonierów nie mógł wpłynąć zbyt rozluźniająco, bo ich sytuacja w tabeli do tego momentu wyglądała katastrofalnie – cztery mecze i cztery porażki. Niby nie grali źle, ale pierwsza liga nie toleruje przeciętności i jeśli Jarek Prasek i spółka liczyli na odwrócenie złej karty, to poniedziałkowe starcie musieli bezwzględnie wygrać. Okoliczności wydawały się im sprzyjać, bo Cubana, chociaż notowała passę dwóch zwycięstw z rzędu, gdzieś zgubiła kilku swoich zawodników i na parkiecie nie oglądaliśmy przede wszystkim jej kapitana, Krzyśka Kubana czy też Mariusza Kowalskiego. Obecność tylko jednego rezerwowego również nie nastrajała optymistycznie, choć nie od dziś wiadomo, że liczy się jakość, a nie ilość. Pierwsze minuty spotkania to szanse z obu stron. Najpierw Jarek Prasek fatalnie dokłada stopę do podanio-strzału Michała Minkiny i w prostej sytuacji ordynuje piłce lot wysoko nad bramką. W odpowiedzi szansę ma - jak zawsze bardzo aktywny - Marcin Kur, ale Robert Leszczyński nie daje się zaskoczyć, chociaż w 8 minucie ma trochę szczęścia, gdy zaskoczony strzałem z autu pomocnika Ristorante, zupełnie przypadkowo paruje piłkę na słupek. Remberticos dobrze odczytali ten znak ostrzegawczy i w 12 minucie wzięli sprawy w swoje nogi. Mariusz Żebrowski niedokładnie podawał piłkę we własnym polu karnym, co idealnie wykorzystał Łukasz Choiński, przejmując futbolówkę a następnie wystawiając ją Jarkowi Praskowi i zawodnik tej klasy nie mógł się pomylić w rywalizacji z pustą bramką. 1:0! Mogło się wydawać, iż dawni Kanonierzy przejmą w tym momencie absolutną kontrolę nad spotkaniem, ale zamiast tego, w odstępie zaledwie 5 minut, stracili trzy gole z rzędu! Najpierw Łukasz Migała niefortunnym wślizgiem wbił futbolówkę do własnej bramki po strzale Marcina Kura. Chwile później już sam Marcin doskonale wykorzystał świetną asystę Mariusza Żebrowskiego, a w 17 minucie Henryk Frączek zdecydował się na uderzenie z rzutu wolnego i zasłonięty Robert Leszczyński mógł się tylko przyglądać, jak piłka najpierw zmienia tor lotu po rykoszecie, a następnie wpada obok niego do siatki. Remberticos wyglądali na zdezorientowanych takim stanem rzeczy, a przecież mogło być jeszcze gorzej, gdyby Michał Minkina nie zatrzymał na linii bramkowej strzału Mariusza Żebrowskiego. Wynik nie był więc na tyle zły, by już w tym momencie porzucić wszelkie nadzieje na jego odrobienie i gracze z Rembertowa pognali w bramkową pogoń za przeciwnikami. I już przed przerwą zminimalizowali straty – Kamil Jedliński wystawił 'selecta' Łukaszowi Praskowi, a ten mierzonym uderzeniem w okienko sprawił, że druga połowa zapowiadała się bardzo emocjonująco. I taka też była. W 26 minucie Jarek Prasek dochodzi do sytuacji sam na sam z Ferdynandem Słowikiem i chociaż od biegnącego obok, swojego brata Łukasza, słyszy podpowiedzi, żeby mu podać, to decyduje się na indywidualne rozstrzygnięcie akcji i ostatecznie przegrywa pojedynek z bramkarzem Kubany. Na szczęście skuteczniejszy od niego był Łukasz Choiński. Już drugi raz w tym meczu mądrze antycypował zagrania przeciwników i chociaż Ferdynand Słowik wyraźnie krzyczał do jednego ze swoich kolegów zespołu: 'nie masz, nie masz', dając do zrozumienia, by nie podawać mu futbolówki, to ta powędrowała w jego kierunku, co świetnie 'przeczytał' napastnik Remberticos i ze spokojem zmienił wynik meczu na 3:3. Emocje rozpoczęły się na dobre. Dwie kolejne akcje to znów główna rola Łukasza Choińskiego – wpierw brakuje mu centymetrów, by zdążyć do podania Michała Minkiny, a później niedokładnie podcina 'seleta' nad Ferdynandem Słowikiem i piłka zamiast do siatki, ląduje obok słupka. Cubana ma w tym okresie zdecydowanie mniej z gry, a całą swoją siłę ofensywną skupia w osobie Marcina Kura. A ten nie zawodzi. W 35 minucie wygrywa pojedynek bark w bark z Łukaszem Migałą i perfekcyjnie dogrywa piłkę do Mariusza Rostkowskiego, który nie marnuje 100% szansy i wyprowadza 'kubańczyków' na prowadzenie. Do końca spotkania zostaje 5 minut i od tego momentu mamy do czynienia z błyskawicznymi akcjami, które zmuszają szyję do ciągłego skręcania jej z lewej strony na prawą i odwrotnie. W 36 minucie blisko wyrównania jest Kamil Jedliński, jednak Dawid Frączek to zawodnik posiadający umiejętność fantastycznego ustawiania się i ofiarną interwencją na linii bramkowej, świetnie broni uderzenie przeciwnika. Chwilę później do sytuacji sam na sam dochodzi Marcin Kur, jednak strzał – chyba ze względu na duże zmęczenie – pozostawia wiele do życzenia. Bliżej szczęścia jest Mariusz Zebrowski, chociaż piłka jak na złość, zamiast odbić się od słupka i wpaść do 'świątyni' Remberticos, wybiera własny cel podroży i ląduje na aucie. Henryk Fraczek ma u niej jednak większy posłuch i to właśnie najbardziej doświadczonemu zawodnikowi na parkiecie, przychodzi postawienie 'kropki nad i' w tym spotkaniu. Mariusz Żebrowski podaje z rzutu rożnego, a obrońca Ristorante idealnie dokłada stopę i zamyka wynik w stosunku 5:3 dla graczy w żółto-czarnych koszulkach. Czy wbija tym samym gwóźdź do trumny Remberticos? Trudno wyrokować, ale jeśli za dwa tygodnie dawni Kanonierzy nie wygrają z Andromedą, to po równi pochyłej stoczą się w drugoligową otchłań. W poniedziałek brakowało im spokoju w grze, dobre momenty przeplatali fatalnymi i bardzo widoczna była absencja Arka Choińskiego, który ów spokój do ich poczynań, zawsze potrafił wprowadzić. Cubana na ich tle była drużyną bardziej zdyscyplinowaną i zasłużyła na triumf. Wszyscy zawodnicy zagrali na równym poziomie a niezmordowany Marcin Kur robił przewagę, która ostatecznie zadecydowała o zainkasowaniu trzech punktów. Wygląda na to, że Ristorante nie patrzy już za, tylko wyłącznie przed siebie i jeśli w następnej kolejce będzie w stanie pokonać Szóstkę, to urośnie nam poważny kandydat nawet do walki o podium. Jeśli...

 

Przebieg spotkania:

12' Jarek Prasek (1:0)

12' gol samobójczy (1:1)

16' Marcin Kur (1:2)

17' Henryk Frączek (1:3)

19' Łukasz Prasek (2:3)

28' Łukasz Choiński (3:3)

35' Mariusz Rostkowski (3:4)

39' Henryk Frączek (3:5)

 

- piłkarz meczu - Henryk Frączek (Cubana Ristorante)

 

Remberticos:

Robert Leszczyński - Łukasz Migała - Michał Minkina - Łukasz Choiński - Jarek Prasek

rezerwowi:

- Paweł Leszczyński

- Kamil Jedliński

- Łukasz Prasek

 

Cubana Ristorante:

Ferdynand Słowik - Henryk Frączek - Dawid Frączek - Mariusz Rostkowski - Marcin Kur

rezerwowi:

- Mariusz Żebrowski

 

IN PLUS MARKI 5:5 SZÓSTKA

Drugim spotkaniem Nocnej Ligi w Nowym Roku, była ciekawie zapowiadająca się rywalizacja In Plusu z Szóstką. Zespół Patryka Galla uchodzi za najbardziej nieobliczalny ze wszystkich, które tworzą pierwsza ligę i nie sposób się z tym nie zgodzić. Potrafią wygrać wysoko z Pędzącymi Żółwiami, by za chwilę dostać potężne lanie od DUETu i tak naprawdę nie jest łatwo określić miejsce w tabeli, który najlepiej oddawałoby potencjał zespołu. Szóstka miała być idealnym miernikiem tego potencjału. Jeśli jesteś w stanie wygrać z Piotrkiem Kozą i spółka, to znaczy, że danego dnia prezentujesz naprawdę dobrą formę – jeśli zaś grasz na pół gwizdka, możesz być pewny, że parkiet opuścisz ze spuszczoną głową. A gracze z Duczek bardzo szybko pokazali w tym meczu, iż łatwo z nimi nie będzie. Już w 3 minucie Michał Czuba - zawodnik, który nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, sprytnym strzałem pokonuje Pawła Skroka i daje pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie wicemistrzom Nocnej Ligi. Po drugiej stronie boiska szaleje Michał Madej, który zdaje się mieć chyba największą pojemność płuc w 1.lidze, bo bierze udział niemal w każdej akcji ofensywnej swojej drużyny i różnymi sposobami próbuje doprowadzić do wyrównania. I chociaż znany jest z zamiłowania do dryblingu, to na początku meczu szuka przede wszystkim małej gry z Filipem Góralem, ale obojgu brakuje skuteczności. W sukurs przychodzi im w 11 minucie nieporozumienie na linii Piotr Koza – Michał Wytrykus – piłkę przejmuje Michał Madej, przekłada ją sobie na prawą nogę i mocnym strzałem sprawia, że na tablicy świetlnej mamy remis. Jednak nie na długo. Chwile później In-Plus zatraca się w rozegraniu akcji, na czym korzysta Adrian Uściński. Zostaje zainicjowana kontra, która może w piłkarskim elementarzu służyć jako przykład – szybka wymiana podań z Krzyśkiem Powierzą i duet, który jeszcze w poprzednim sezonie decydował o sile Api Market, daje ponowne prowadzenie swojemu nowemu 'pracodawcy'. Przewaga jednego gola trwa do 15 minuty. Znów w jednej z głównych ról Michał Madej - zagranie do Filipa Górala, a ten efektownym krzyżakiem lokuje futbolówkę w opuszczonej 'świątyni' Szóstki. 2:2! A gdy powoli zbliża się finał pierwszej połowy, In-Plusowi udaje się zejść na przerwę z jednobramkową przewagą. Druga już asysta Michała Madeja, a egzekutorem tym razem Sebastian Ryński i dawnemu Amimedowi przychodzi w drugiej odsłonie gonić minimalną, ale jednak stratę do przeciwników. A chwilę po wznowieniu gry, powinna być ona jeszcze większa, gdy Filip Góral już prawie zbierał oklaski od kolegów z drużyny, po świetnym uderzeniu, jednak Piotrek Koza to jeden z najlepszych bramkarskich fachowców w naszych rozgrywkach i końcem buta paruje futbolówkę na rzut rożny. Bramkarz Szóstki jest również bohaterem akcji z 22 minuty, gdy tylko w sobie znany sposób zażegnuje niebezpieczeństwo, po dwójkowej akcji dwóch Filipów: Bagińskiego i Górala. Tymi interwencjami wlewa trochę wiary w poczynania zespołu, który w 23 minucie, za sprawą Kamila Melchera, omal nie doprowadza do wyrównania, ale piłka tylko 'całuje' słupek i wychodzi w pole. W 28 minucie Paweł Skrok kapituluje jednak po raz trzeci. Fenomenalna, dwójkowa akcja Krzyśka Powierży z Michałem Czubą, która pokazuje, jak prosty może być futbol grany na jeden kontakt i drugi z nich zalicza trafienie, dające nam już trzeci remis w tym spotkaniu. Ale nikogo on nie satysfakcjonuje, stąd też akcja przenosi się od bramki do bramki. Przybysze z Marek wykazują więcej inicjatywy i w 34 minucie wyprowadzają kontrę, którą w nieprzepisowy sposób powstrzymuje Krzysiek Powierża, otrzymując żółtą kartkę i sprawiając, że podopieczni Patryka Galla mają 120 sekund liczebnej przewagi i wykorzystują ją! Michał Madej strzela z dalszej odległości, ale zasłonięty Piotrek Koza nie ma żadnych szans na skuteczną interwencję i to gracze w niebieskich koszulkach zdają się być bliżej celu o nazwie 'trzy punkty'. Zwłaszcza, że Michał Madej ma moment później okazję, by postawić stempel na zwycięstwie swojej drużyny, jednak Piotrek Koza, znów ratuje drużynę w sposób, który spokojnie można nazwać nieprawdopodobnym. To dodaje animuszu byłemu Amimedowi. W 37 minucie mamy do czynienia z rozegraniem akcji, która w koszykówce nazywa się 'pass go'. Adrian Uściński zagrywa do Konrada Kupca, po czym idzie za akcją i otrzymuje zwrotne podanie, które otwiera mu drogę do bramki i Paweł Skrok po raz czwarty musi uznać się za pokonanego. 4:4! Mecz zaczyna się od początku i równie dobrze, od tego momentu moglibyśmy rozpocząć jego opisywanie. Ostatnie trzy minuty były bowiem tak intensywne i naładowane emocjami, że sytuacjami które miały podczas tych 180 sekund miejsce, można by obdzielić kilka spotkań. Najpierw idealnej okazji nie wykorzystuje Artur Radomski, którego strzał blokuje jeden z oponentów, a dobitkę świetnie broni bramkarz In-Plusu. Po chwili Konrad Kupiec - ku ogromnej radości zespołu - znajduje sposób na golkipera ekipy Patryka Galla i wydaje się, że trzy punkty jadą do Duczek. In-Plus decyduje się na wycofanie swojego bramkarza, a w jego miejsce wchodzi Filip Góral. I to przynosi efekty, bo przewaga liczebna, którą dysponują w polu markowanie sprawia, że Marcin Częścik dochodzi do 200% sytuacji i być może gdybym miał naprzeciwko siebie każdego innego bramkarza, mógłby zacisnąć pięść w geście zdobytej bramki, ale tego wieczora Piotrek Koza przechodził samego siebie. Jednak i on nie mógł na sekundy przed końcem nic poradzić, gdy Michał Madej, którego pokłady energii były w tym dniu niewyczerpane, dość przypadkowo, bo po rykoszecie, ale znalazł jednak Sebastiana Ryńskiego, a ten główką wepchnął piłkę do pustej bramki Szóstki. 5:5! Na zegarze kilkanaście sekund, a mimo to piłkę meczową ma jeszcze Adrian Uściński, jednak Paweł Skrok wytrzymuje ciśnienie i powoduje, że obie drużyny muszą zadowolić się podziałem punktów. A my, jako postronni obserwatorzy, musieliśmy - chociaż wcale nie chcieliśmy, pogodzić się z tym, że to już koniec. Świetny, żywy i co jeszcze ważniejsze – prowadzony w duchu fair play mecz. Remis jest sprawiedliwy, chociaż oba zespoły pilnie potrzebowały zwycięstwa. Ozdobą rywalizacji były spektakularne pojedynki Piotrka Kozy z napastnikami In-Plusu, zwłaszcza z Michałem Madejem i trudno stwierdzić, który z nich bardziej zasłużył na miano piłkarza meczu. Ale oby jak najwięcej takich dylematów. I takich spotkań.

 

Przebieg spotkania:

3' Michał Czuba (0:1)

11' Michał Madej (1:1)

13' Adrian Uściński (1:2)

15' Filip Góral (2:2)

18' Sebastian Ryński (3:2)

28' Michał Czuba (3:3)

35' Krzysiek Powierża

35' Michał Madej (4:3)

37' Adrian Uściński (4:4)

39' Konrad Kupiec (4:5)

40' Sebastian Ryński (5:5)

 

- piłkarz meczu - Michał Madej (In-Plus)

 

In-Plus Marki:

Paweł Skrok - Karol Kupisiński - Marcin Częścik - Michał Madej - Filip Góral

rezerwowi:

- Patryk Gall

- Łukasz Szcześniak

- Bartek Wilczyński

- Filip Bagiński

- Sebastian Ryński

 

Szóstka:

Piotr Koza - Artur Radomski - Michał Czuba - Konrad Kupiec - Kamil Melcher

rezerwowi:

- Michał Wytrykus

- Adrian Uściński

- Krzysiek Powierża

 

PĘDZĄCE ŻÓŁWIE 2:2 PUB OFFSIDE

Dla Pędzących Żółwi każde spotkanie Nocnej Ligi, jest od jakiegoś czasu wyłącznie grą o honor. Strata wielu punktów w pierwszych spotkaniach skutecznie zamknęła im drogę do podium rozgrywek, a co więcej – przyczyniła się do zainstalowania w strefie spadkowej, co chyba jeszcze nigdy tej drużynie na przestrzeni pięciu edycji się nie przytrafiło. Po deszczu musi jednak wyjść słońce i Marcin Błędowski miał nadzieję, że wschód największego ziemskiego satelity, uda się dostrzec już w poniedziałek, po rywalizacji z Pubem Offside. W tamtym sezonie mecz pomiędzy tymi drużynami przyniósł mnóstwo emocji i zakończył się ostatecznie remisem 2:2. Teraz Pub był zdecydowanym faworytem, bo to, z jaką klasą przechodzi przez kolejne mecze, budzi podziw. Inna sprawa, że dopiero Pędzące miały być realnym wyznacznikiem dyspozycji Pawła Buli i spółki. I Żółwie szybko to potwierdziły, bo w 5 minucie powinny wyjść na prowadzenie, gdy Zbyszek Turek idealnie odnalazł niepilnowanego Łukasza Kaczmarczyka, ale ten przegrał pojedynek z Grześkiem Reterskim. W 8 minucie odpowiedział Pub – Bartek Męczkowski zaliczył przechwyt, uruchomił Kamila Tlagę, jednak Piotrek Rosłon w świetny sposób sparował piłkę na rzut rożny. Niestety bramkarzowi Pędzących kilka minut później przytrafił się błąd – słysząc, jak jeden z kolegów namawia go, do szybkiego wprowadzenia piłki, które mogłoby zainicjować kontrę, czyni to tak niefortunnie, iż Bartek Męczkowski orientuje się w całej sytuacji i przechwytuje podania bramkarza, a następnie strzałem od słupka wyprowadza mistrzów Nocnej Ligi na prowadzenie. Po chwili 'czerwono-czarni' dysponują kapitalną okazją do podwojenia prowadzenia. Stratę zalicza Zbyszek turek, a Bartek Kruk wypatruje nieobstawionego Kamila Kulmę, jednak gracz Pubu posyła futbolówkę pół metra obok 'świątyni' Pędzących. To był okres przewagi Pubu, który grał bardzo spokojnie i co chwilę ze strony zawodników słychać było nawoływania do szanowania piłki, szczególnie w końcowych minutach, by zapobiec trafieniu 'do szatni'. Słowa jednak nie grają i w ostatniej minucie pierwszej odsłony, żaden z graczy z Offide'u nie jest w stanie zapobiec akcji Zbyszka Turka, który przekłada sobie futbolówkę na lewą nogę i płaskim uderzeniem zmusza do kapitulacji Grześka Reterskiego. Do przerwy 1:1! Stracony gol wpłynął demobilizująco na podopiecznych Pawła Buli i początek drugiej odsłony to zdecydowana przewaga Pędzących, udokumentowana drugą bramką. Zbyszek Turek tym razem w roli asystenta, znajduje mającego dużo wolnej przestrzeni Mateusza Dudka i mocny strzał ląduje w siatce bramki mistrzów. 2:1! Który to już raz Pub musi odrabiać straty? Na pewno nie pierwszy, ale jak do tej pory, za każdym razem graczom w czerwono-czarnych koszulkach ta sztuka się udawała i w 28 minucie, także osiągnęli cel. Najpierw Bartek Męczkowski obił co prawda słupek, jednak chwilę później najlepszy gracz poprzedniego sezonu, Kamil Tlaga, świetnie wykończył akcję z Mariuszem Rutkowskim i po raz kolejny pokazał, jak silne wyrobił sobie barki, bo przecież nie pierwszy już raz bierze na nie odpowiedzialność za losy drużyny. Ale mecz nie był jeszcze skończony. Żółwie grały tutaj o zwycięstwo i w 32 minucie znów ze świetnej strony pokazuje się Zbyszek Turek. Odnajduje Marcina Błędowskiego, jednak ten, mimo dogodnych okoliczności, nie daje rady wygrać bezpośredniego pojedynku z Grześkiem Reterskim. Bramkarz Pubu szybko jednak z bohatera, staje się antybohaterem. W 36 minucie nieprzepisowo, poza polem karnym powstrzymuje Kamila Boratyńskiego i otrzymuje żółtą kartkę a Żółwie mają 120 sekund gry w liczebnej przewadze. I są niezwykle bliscy wyegzekwowania tejże przewagi, bo Łukasz Kaczmarczyk ma fenomenalną okazję, by przechylić szalę na korzyść 'biało-błękitnych', jednak źle przykłada stopę do piłki i zamiast euforii, słyszymy tylko jęk zawodu. A gdy siły się wyrównują, szansą dysponuje Pub. Jacek Klimczak podaje z rzutu wolnego do Przemka Górskiego, ten uderza, ale Piotrek Rosłon potwierdza duże umiejętności i przenosi 'selecta' nad poprzeczką. Mecz chyli się więc ku końcowi i chociaż na kilkanaście sekund przed jego ostatecznym finałem, Przemek Tucin ma jeszcze piłkę meczową na swojej nodze, to niecelnym strzałem sprawia, że Pub choć traci pierwsze w sezonie punkty, to tylko dwa, a nie trzy. To był zasłużony remis i choć to aktualny mistrz może się po nim czuć bardziej niepocieszony, gdyż gra o nieporównywalnie wyższą stawkę niż przeciwnik, to jednak na twarzach graczy Offside'u nie widać było załamania czy przygnębienia. Pędzące postawiły bardzo wysoko poprzeczkę i potwierdziły coś, co jest oczywistą oczywistością – ich miejsce w strefie spadkowej jest tak samo absurdalne, jak demokratyczne wybory na Białorusi. Ale teraz muszą to jeszcze potwierdzić. W meczu z Pubem nie mieli nic do stracenia, jednak w starciach z takimi ekipami jak Remberticos czy Andromeda, będą mieli do stracenia wszystko. A Pub? W szóstej kolejce gra z Duetem – wystarczy spojrzeć na tabelę, by wiedzieć, jakie ten mecz będzie miał znaczenie dla losów rozgrywek. Zwycięstwo otworzy furtkę do obrony mistrzostwa, a przecież Offside uchodzi w ostatnim czasie za zespół, który w trudnych spotkaniach nie zawodzi – wręcz przeciwnie, pokazuje wtedy wszystko to, co ma najlepsze. Czy zneutralizuje więc poczynania Łukasza Groszka i Piotrka Markowskiego? Czy odetnie od podań, żyjącego z nich Norberta Cioka? Jeśli chcesz na te pytania poznać odpowiedź szybciej, niż z lektury opisu, to poniedziałkowy wieczór 21 stycznia, zaplanuj sobie na hali przy ulicy Łukasińskiego 1/3 - Nocna Liga w najlepszym wykonaniu. Zapraszamy!

skrót meczu (włącz opcję 720p HD! przy lepszej prędkości Internetu nawet 1080p HD!)

(jeśli zacina Ci się obraz, włącz odtwarzanie w youtube.com)

 

Przebieg spotkania:

14' Bartek Męczkowski (0:1)

20' Zbyszek Turek (1:1)

23' Mateusz Dudek (2:1)

28' Kamil Tlaga (2:2)

36' Grzesiek Reterski

 

- piłkarz meczu - Zbyszek Turek (Pędzące Żółwie)

 

Pędzące Żółwie:

Piotr Rosłon - Marcin Błędowski - Mateusz Dudek - Zbyszek Turek - Łukasz Kaczmarczyk

rezerwowi:

- Kamil Boratyński

- Maciek Waliłko

- Przemek Tucin

- Radek Benbenkowski

 

Pub Offside:

Grzesiek Reterski - Przemek Górski - Paweł Szczupak - Mariusz Rutkowski - Jacek Klimczak

rezerwowi:

- Bartek Męczkowski

- Kamil Kulma

- Kamil Tlaga

- Bartek Kruk

 

ANDROMEDA 3:7 SKLEPY MEDYCZNE ZIELONKA

Gdy Andromeda pokonywała w pierwszej kolejce In Plus, można było przypuszczać, że w tym sezonie powalczy o coś więcej, niż utrzymanie w lidze. Niestety, trzy z rzędu porażki sprawiły, iż podopieczni Wojtka Kuciaka błyskawicznie znaleźli się w strefie spadkowej i na gwałt potrzebowali punktów, które z większym optymizmem pozwolą im spojrzeć na drugą część rozgrywek. Rywal wydawał się być do tego nie najgorszy, bo Sklepy także miały na swoim koncie ledwie trzy 'oczka', choć gra którą prezentowały, była o kilka poziomów wyższa, niż to co uskuteczniała dotychczas Andromeda. Gracze Piotrka Dudzińskiego o wiele lepiej w tym sezonie grają jednak z drużynami silniejszymi, niż tymi, które teoretycznie prezentują zbliżony poziom. Trudno to wytłumaczyć, ale jeśli dawny FC Hash chciał zdecydowanie odskoczyć punktowo od swojego wtorkowego oponenta, to mecz musiał wygrać. A spotkanie zaczął tak, jakby zwycięstwo w ogóle go nie interesowało. Co prawda pierwszą groźną akcję przeprowadził właśnie przedstawiciel Sklepów, Paweł Kryński, który obił słupek bramki Kamila Ciechowicza, ale w 6 minucie na tablicy widniał wynik 2:0 dla Andromedy. Oba gole zainkasował niezastąpiony Krzysiek Włodyga. Najpierw dostał podanie z autu od Karola Szulima i mając na wprost bramkę, nie dał szans Hubertowi Kowalskiemu, a po chwili wykorzystał asystę Wojtka Kuciaka i płaskim strzałem wprawił futbolówkę w taki lot, że ta spokojnie ominęła, chyba niepotrzebnie wychodzącego z bramki golkipera Sklepów. Miejscowi zdołali odpowiedzieć już w następnej akcji – po zagraniu Mateusza Kowalskiego, sam na sam z bramkarzem znalazł się Andrzej Kryński i mimo lekkiego strzału, w żółwim tempie 'select' wturlał się do 'świątyni' Andromedy. To był jednak mecz, w którym wiadomym było, że padnie jeszcze dużo goli, bo akcja przeplatała akcję. W 11 minucie Krzysiek Włodyga przebiega z piłką całe boisko, ale skutecznie powstrzymuje go ostatnia instancja Sklepów, Hubert Kowalski. Ripostą popisuje się Piotrek Dudziński, choć i jemu na drodze do celebracji, staje doskonała interwencja bramkarza, Kamila Ciechowicza. W 16 minucie w idealnej sytuacji znajduje się Maciek Włodyga – uderza, piłka ociera się jeszcze o nogę Huberta kowalskiego i trafia ostatecznie w słupek. A w 18 minucie dochodzi chyba do przełomowego momentu spotkania – żółtą kartkę otrzymuje Paweł Roguski i miejscowi natychmiast wykorzystują przewagę, a konkretnie czyni to kapitan drużyny, Piotrek Dudziński. Mamy remis! Nie chce się z tym pogodzić Krzysiek Włodyga – indywidualny popis, minięcie dwóch zawodników, ale ponownie brak szczęścia w decydującym momencie i Hubert Kowalski utrzymuje stan 2:2 do przerwy. A po niej, Sklepy zaczynają z wysokiego C. Paweł Kryński zagrywa z autu do Mateusza Kowalskiego, ten efektownym krzyżakiem odgrywa piłkę do kolegi i zdobywca już dwóch tytułów najlepszego gracza meczu, precyzyjnym strzałem lokuje futbolówkę obok bezradnego Kamila Ciechowicza. To była 25 sekunda drugiej połowy! Ten gol w dużej mierze pozbawił animuszu ekipę z Kobyłki, a Medyczni tylko na to czekali. W 26 minucie Andrzej Kryński serwuje bramkarzowi Andromedy piekielnie silny strzał, który metę osiąga dopiero w bramce i podopieczni Piotrka Dudzińskiego mogli ze spokojem oczekiwać kolejnych minut spotkania. Prowadzenie dwoma golami i gra, która po niemrawym początku wyraźnie się zazębiła, to potężny kapitał, a gdy w 30 minucie Mateusz Kowalski sukcesem wykończył swoją indywidualną akcję i zmienił wynik na 5:2, nic złego miejscowym nie mogło się już stać. Szarpać starał się jeszcze Krzysiek Włodyga, ale jego trafienie na 5:3 poszło już wyłącznie do statystyk indywidualnych, tym bardziej, że dwoma golami dobił Andromedę Miłosz Pacha, który wreszcie przełamał strzelecką niemoc, trwającą aż cztery kolejki. Rezultat 7:3 w pełni oddaje kontrolę, jaką po stracie dwóch goli zyskały Sklepy. To był jednak dziwny mecz, bo jeśli w dość łatwych okolicznościach strzela się dwa gole, to od drużyny, która chciała przecież grać w 1.lidze i twierdziła, że jest za mocna na 2., oczekuje się więcej. Podopieczni Wojtka Kuciaka, zamiast ustawić solidne zasieki i swoją grę opierać na kontr-ataku, niepotrzebnie wikłają się w próbę rozegrania ataku pozycyjnego, który im nie wychodzi i prowokuje proste błędy. A Sklepy są zbyt doświadczonym zespołem, by tego nie wykorzystać. Dawny FC Hash grał bardzo mądrze i gdy w końcówce wydawało się, że może opaść z sił, bo przecież przed meczem kilku zawodników uczestniczyło jeszcze w bardzo absorbujących fizycznie treningach unihokeja, nic takiego nie nastąpiło. Miejscowi mają więc już 4 punkty przewagi nad strefą spadkową, a 3 nad barażową i nic nie wskazuje na to, by mogli to roztrwonić. Andromeda jest zaś przedostatnia, przez co każdy kolejny mecz będzie dla niej 'o wszystko'. Szczególnie ten za dwa tygodnie, gdy staną w szranki z Remberticos, 'czerwoną latarnią' rozgrywek. I jeżeli gracze z Kobyłki nie chcą się zapisać do annałów Nocnej Ligi, jako ci, którzy dwa razy z rzędu doznawali goryczy spadku z ligi, to to spotkanie muszą wygrać. Musieć to jednak nie zawsze znaczy móc, szczególnie że rywal ma na gardle jeszcze ostrzejsze narzędzie niż oni...

 

Przebieg spotkania:

4' Krzysiek Włodyga (1:0)

6' Krzysiek Włodyga (2:0)

7' Andrzej Kryński (2:1)

18' Paweł Roguski

18' Piotr Dudziński (2:2)

21' Paweł Kryński (2:3)

26' Andrzej Kryński (2:4)

30' Mateusz Kowalski (2:5)

35' Krzysiek Włodyga (3:5)

36' Miłosz Pacha (3:6)

37' Mariusz Kowalski

38' Maks Frantisov

40' Miłosz Pacha (3:7)

 

- piłkarz meczu - Andrzej Kryński (Sklepy Medyczne)

 

Andromeda:

Kamil Ciechowicz - Karol Szulim - Paweł Roguski - Adam Marcinkiewicz - Krzysiek Włodyga

rezerwowi:

- Maciek Włodyga

- Maks Frantisov

- Wojtek Kuciak

 

Sklepy Medyczne Zielonka:

Hubert Kowalski - Andrzej Kryński - Paweł Kryński - Mateusz Kowalski - Miłosz Pacha

rezerwowi:

- Piotr Dudziński

 

DUET TEAMF4FUN 2:2 SAMI SWOI

'Co to za był za mecz...' - takie zdanie padało chyba po każdej, bezpośredniej rywalizacji pomiędzy dwiema najlepszymi ekipami w historii Nocnej Ligi, Duetu i Samych Swoich. Mieliśmy nadzieję – ba, byliśmy wręcz pewni, że i w tym sezonie, jeszcze długo po zakończonym spotkaniu, długo będziemy je komentować i analizować. Nic dziwnego, bo gdy na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, ogniskuje się tak duża liczba świetnych zawodników, to o jakość, emocje i walkę do utraty tchu, byliśmy spokojni. Pojęcie 'faworyt' oczywiście nie istniało, bo w tych potyczkach słowo to nigdy nie występowało i występować nie będzie. Sami Swoi byli jednak bardziej zobligowani do zwycięstwa, bo gdyby przegrali, mieliby już pięć 'oczek' straty do DUETu i oddaliby swój los w ręce innych, a jak trudna to sytuacja, przekonali się w poprzednim sezonie. I ta wola triumfu, szybko została przekuta w czyn, bo już w 2 minucie Alek Cieślak świetnym podaniem obsłużył Marcina Jackiewicza, a ten z dużym spokojem, już w pierwszej groźniejszej akcji meczu, otworzył wynik na korzyść Samych Swoich. Team4Fun został więc po raz pierwszy w tym sezonie postawiony w sytuacji, w której musi gonić wynik i ciekawym było, jak zareaguje na takie okoliczności. A było coraz trudniej, gdyż w 4 minucie Piotrek Stańczuk z najbliższej odległości trafił w słupek, a w 7 minucie tylko umiejętnościom Łukasza Mroza DUET zawdzięczał, że Marcin Mańko nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Oprzytomnienie przyszło w 8 minucie – wtedy dwiema okazjami dysponował Łukasz Groszek, jednak ani razu nie zdołał zmusić do kapitulacji dobrze usposobionego Adama Stańczuka. Sami Swoi odpowiedzieli jeszcze groźniejsza akcją – tym razem Marcin Mańko miał przed sobą praktycznie pustą bramkę, ale w sobie tylko znany sposób, zamiast trafić w jej światło, obił jedynie słupek. Koledzy z drużyny złapali się za głowy, bo przewaga dwóch goli, przy tak wyrównanym potencjale, dawałaby ogromny komfort psychiczny. Stało się inaczej, ale szczęście było przy graczach z Kobyłki. W 13 minucie żółty kartonik ogląda Paweł Czerski i Sami Swoi mają 2 minuty na rozmontowanie uszczuplonej defensywy przeciwnika. Nie wykorzystują jednak tych okoliczności i kilka minut później mści się to w sposób najgorszy z możliwych. Tym razem żółtą kartkę otrzymuje Robert Sosnowski i perfekcyjnie rozegrany zamek przez graczy DUETu, kończy nieco szczęśliwym, ale skutecznym uderzeniem od słupka, Norbert Ciok. Team4Fun przyciska, chcąc w pełni wykorzystać aspekt gry 4 na 3 i w ostatniej akcji 2.połowy Piotrek Markowski świetnie odwraca się z piłką w stronę bramki, mimo bliskiej obecności Dawida Gajewskiego, jednak Adam Stańczuk potwierdza wysoką formę i powoduje, iż wynik do przerwy nie ulega już zmianie. Ale gdy futbolówka znowu zostaje wprowadzona w ruch, to już po upływie 3 minut, przypomina o sobie Piotrek Markowski. Dopada on do bezpańskiej piłki przed polem karnym 'Swojaków' i silnym uderzeniem zmusza do drugiej kapitulacji bramkarza SS. 2:1 dla DUETu! Teraz to zawodnicy w seledynowych strojach muszą gonić, jednak w 25 minucie Piotrek Stańczuk traci futbolówkę przy rozegraniu akcji i nie chcąc dopuścić do kontry, zagarnia ją ręką pod siebie i arbiter kara go dwiema minutami pauzy. Łukasz Mróz i spółka stwarzają sobie wtedy dogodne okoliczności, do podwyższenia prowadzenia – szansę mają Norbert Ciok i Piotrek Markowski, ale Adam Stańczuk broni w sposób, który włoscy komentatorzy określiliby mianem 'incredibile'. To były fantastyczne interwencje, które trzymały Samych Swoich w grze. A że w 26 minucie, w zupełnie niepotrzebną dyskusję z arbitrem wdarł się Piotrek Markowski, siły na parkiecie się wyrównały. Teraz to 'Swojacy' nadawali ton wydarzeniom na boisku i w 32 minucie blisko wyrównania był Robert Sosnowski. Zabrał piłkę Pawłowi Czerskiemu, ale sposobu na pokonanie Łukasza Mroza już nie znalazł. Co się jednak odwlekło, to nie uciekło – w 34 minucie Sami Swoi rozgrywają koronkową akcję, piłka znów wędruje do Roberta Sosnowskiego, ten praktycznie kładzie na parkiecie bramkarza DUETu i miękką podcinką, lokuje piłkę w siatce - 2:2! Bracia Stańczuk i spółka łapią wiatr w żagle. Nakręcają ofensywną machinę do granic możliwości i w 35 minucie Alek Cieślak jest o milimetry od sukcesu – ostatecznie trafia w słupek. W 37 minucie szansą dysponuje Paweł Stańczuk, ale Łukasz Mróz nie chce być gorszy od swojego vis-a-vis i barkiem(!) paruje strzał na poprzeczkę! DUET gra już tylko w defensywie, szczególnie iż w konstruowaniu akcji, kolegom z pola pomaga Adam Stańczuk, tworząc liczebną przewagę. I to mogło się zemścić. W 40 minucie, gdy bramkarz Samych Swoich znajdował się w okolicach połowy boiska, futbolówka spadła pod stopy Norberta Cioka, ale strzał, zamiast górą, poszedł płasko i bramkarz 'Swojaków' szczęśliwie zdołał zablokować uderzenie wślizgiem. Do końca pozostawało kilkanaście sekund, a mecz trzymał w takim napięciu, że z hali nie było słychać ani słowa. Wszyscy oczekiwali w napięciu, czy ktoś zdoła przechylić szalę na swoją korzyść i Sami Swoi mieli piłkę meczową. I w tym momencie wszystkich nieobecnych na hali, muszę prosić o zrozumienie, bo tego, co wydarzyło się w ostatniej akcji meczu pod 'świątynią' Łukasza Mroza, nie da się opisać. Tu kolejność wydarzeń może oddać tylko video, które znajduje się poniżej. Jedni poczuli wielką ulgę, drudzy nie mniejszy zawód, jednak obie ekipy mogą być dumne ze swojej postawy, bo bez cienia wątpliwości, był to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy mecz w dotychczasowej historii Nocnej Ligi. Bardzo wysokie tempo, sytuacje z obydwu stron i mimo obniżających odbiór widowiska dyskusji z arbitrem, to trzeba wspomnieć o wzajemnym, ogromnym szacunku do siebie zawodników ob zespołów. A co wynik zmienił w tabeli? Nic, bo Pub Offside też zremisował, więc w czołówce zostało zachowane status quo. Teraz gracze z Kobyłki muszą liczyć, że w rywalizacji DUETu z Pubem, padnie satysfakcjonujący ich remis, chociaż sami tez muszą uważać, bo w następnej kolejce graja z In-Plusem. Tym samym, który wygrał z nimi w poprzedniej edycji i który ma potencjał, by to powtórzyć. Przed rokiem, pewnie w identycznym momencie sezonu pisałem, że w 1.lidze będzie się jeszcze działo. Dziś pozostaje mi to napisać raz jeszcze i podnieść tę tezę do kwadratu. Teraz jednak czas na Puchar!

skrót meczu (włącz opcję 720p HD! przy lepszej prędkości Internetu nawet 1080p HD!)

(jeśli zacina Ci się obraz, włącz odtwarzanie w youtube.com)

 

Przebieg spotkania:

2' Marcin Jackiewicz (0:1)

13' Paweł Czerski

19' Robert Sosnowski

19' Norbert Ciok (1:1)

23' Piotr Markowski (2:1)

25' Piotr Stańczuk

26' Piotr Markowski

34' Robert Sosnowski (2:2)

 

- piłkarz meczu - Adam Stańczuk (Sami Swoi)

 

Duet Team4Fun:

Łukasz Mróz - Łukasz Groszek - Grzesiek Bajszczak - Piotr Markowski - Paweł Czerski

rezerwowi:

- Norbert Ciok

- Adrian Pląska

 

Sami Swoi:

Adam Stańczuk - Piotr Stańczuk - Marcin Jackiewicz - Alek Cieślak - Paweł Stańczuk

rezerwowi:

- Dawid Gajewski

- Marcin Mańko

- Robert Sosnowski


  • Komentarzy [0]
  • czytano: [1107]
 

Dodaj swój komentarz

Autor: Treść:pozostało znaków:

PARTNERZY

 

Reklama

Zegar

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Najlepsi gracze sezonu!

I Liga

KRÓL STRZELCÓW:

NORBERT CIOK (DUET)

 

NAJLEPSZY ZAWODNIK:

PIOTR MARKOWSKI (DUET)

 

NAJLEPSZY BRAMKARZ:

ADAM STAŃCZUK (SAMI SWOI)

 

II Liga

KRÓL STRZELCÓW:

PAWEŁ GOŁASZEWSKI (TIGERS)

 

NAJLEPSZY ZAWODNIK:

HUBERT ZACH (MIR-BUD)

 

NAJLEPSZY BRAMKARZ:

KUBA SZCZĘŚNIAK (AL-MAR)

Najlepsi typerzy

Zaloguj się, aby typować.
Lp. Osoba Pkt.
1. Dabek12349 78
2. KeToN38 69
3. tortil 67
4. rogal89 66
5. krzy7iek 62
6. Helmut2 60
7. Ola_09 60
8. majcin23 59
9. ordi92 52
10. barkley123 48

Buttony

Kontakty