Nocna Liga Halowa - strona nieoficjalna

Strona klubowa

Logowanie

Najnowsza galeria

Zakończenie VI edycji NLH
Ładowanie...

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 114, wczoraj: 85
ogółem: 1 861 692

statystyki szczegółowe

Mini-Chat

Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.

Ankiety

Czy chciałbyś by mecze w NLH sędziowało dwóch sędziów, nawet gdyby wpisowe było przez to wyższe?

Aktualności

Opisy meczów ostatniej, 9 kolejki 1.ligi!

  • autor: .roberto., 2013-02-26 14:03

DUET T4F nie dał się dogonić. Oto nowy mistrz NLH!

IN-PLUS MARKI 6:5 REMBERTICOS

Trudno znaleźć racjonalne pobudki, by wytłumaczyć, dlaczego przed ostatnią kolejką Nocnej Ligi, zespół Remberticos był już pewny spadku, a In-Plus o krok od spadku. Nad tym problemem pochylaliśmy się wielokrotnie, bo w obu zespołach nie brakuje zawodników, którzy mogliby grać w ekipach mierzących o mistrzostwo, ale boisko wszystko weryfikowało. Remberticos nie zdobyli do tej pory nawet punktu i na pewno nie jest przyjemnym uczuciem, nie zaznać smaku zwycięstwa przez tyle czasu. Okazało się, że awans, który w zeszłej edycji został uzyskany przy dużej dozie szczęścia, przyszedł chyba za wcześnie. Jednak w podopiecznych Jarka Praska tliła się jeszcze nadzieja – zostało 40 minut, by wreszcie strzelić jednego gola więcej niż przeciwnik i ekipa z Rembertowa chciała to uczynić za wszelką cenę. In-Plus był w podobnej sytuacji – co prawda miał na swoim koncie 7 punktów, ale w przypadku porażki, istniało ryzyko nawet bezpośredniego spadku! Patryk Gall nie wyobrażał sobie tego, bo dla zawodników tej klasy co Michał Madej, Paweł Skrok czy Marcin Częścik byłby to ogromny i nikomu niepotrzebny krok w tył. Ale początek meczu sprawił, że przybysze z Marek byli już w połowie drogi do 2.ligi – po 5 minutach przegrywali bowiem 0:2! Nie dość, że pod nieobecność Michała Madeja nie dysponowali taką siłą rażenia co zawsze, to jeszcze popełniali fatalne błędy w obronie. W 2 minucie nikt nie doskoczył do Łukasza Migały, który strzałem z ostrego kąta, ale niemal w okienko, nie dał żadnych szans na skuteczną interwencję Pawłowi Skrokowi. Po chwili daje o sobie znać inny Łukasz – Prasek, któremu sytuację sam na sam z bramkarzem zafundował Paweł Rusinek, idealnie zawiązując kontrę swojego zespołu, a pomocnik Remberticos w swoim stylu 'przełożył' Pawła Skroka i zapachniało niespodzianką. In-Plus odpowiedział niespełna 60 sekund później. Tym razem Paweł Rusinek popełnia błąd, zbyt szybko próbując wypuścić futbolówkę z rąk, na czym skorzystali Karol Kupisiński i Sebastian Ryński, dopisując do swojego konta kolejno: asystę i gola. Mecz rozkręcił się na dobre i trzeba przyznać, że na ten radosny futbol, uwolniony z kajdan schematów czy kurczowego trzymania się własnej połowy, przyjemnie się oglądało. Kark był nadwyrężany praktycznie co chwilę, bo akcje przenosiły się od jednego pola karnego, na drugie. W 7 minucie szansy nie wykorzystuje Sebastian Ryński (Paweł Rusinek broni barkiem), za moment kontry nie finalizuje Jarek Prasek (interwencja Pawła Skroka), a w 12 minucie znów w roli głównej Sebastian Ryński, jednak i tym razem brakuje koncentracji przy strzale i wynik się nie zmienia. I mimo naprawdę wielu innych, dogodnych okoliczności ku temu, status quo zostaje zachowane do końca pierwszej połowy. Ale druga to błyskawiczne uderzenie In-Plusu – już po 19 sekundach Łukasz Szcześniak strzela, a zasłonięty golkiper Remberticos nie daje rady i na tablicy świetlnej organizatorzy ordynują remis 2:2. Jednak ten wynik w żaden sposób nie powoduje, że na boisku mamy do czynienia z jakimkolwiek wyrachowaniem czy też próbą spokojniejszej gry, nastawionej na kontry. 'Brazyliana' trwa w najlepsze. W 23 minucie Łukasz Prasek strzela w słupek, a w 26 minucie Karol Kupisiński marnuje stuprocentową okazję, by dać In-Plusowi pierwsze tego wieczora prowadzenie. I to się mści. Chwilę później podanie z autu od Pawła Leszczyńskiego otrzymuje Kamil Jedliński i kapitalnym strzałem w okienko, które delikatnie musnęło jeszcze słupek, sprawia, iż przybysze z Marek znowu muszą gonić oponentów. A w 31 minucie, mają już dwa gole straty, gdy kapitalną, indywidualną akcją popisuje się Łukasz Migała i robi się 4:2 dla 'biało-niebieskich'! Podopieczni Patryka Galla odpowiadają w 34 minucie. Rozegrany z prędkością światła rzut wolny sprawił, iż Remberticos nie ustawili obrony i pozbawiony opieki Karol Kupisiński zmniejsza straty na 3:4. Markowianie stawiają od tego momentu wszystko na jedną kartę i Pawła Skroka zmienia między słupkami Sebastian Ryński, który pomaga kolegom rozegrać piłkę, ale to nie tylko nie przynosi efektu, ale wprowadza taki chaos w szeregach In-Plusu, że Łukasz Prasek nie ma problemów ze zdobyciem drugiego gola w tym spotkaniu i na niecałe 4 minuty przed końcem, 'czerwona latarnia' rozgrywek prowadziła 5:3! I jeśli na początku 'Niebiescy' byli o pół kroku od drugiej ligi, to w tym momencie powoli musieli przyzwyczajać się do myśli o sobie, jako przedstawicielach ekstraklasowego zaplecza. Może jednak nie tak szybko. W 38 minucie Łukasz Szcześniak zagrywa do Bartka Wilczyńskiego, a ten płaskim strzałem przywraca bicie in-plusowego serca. Kolejna akcja i fatalny błąd Pawła Rusinka, który znów perfekcyjnie wykorzystuje Bartek Wilczyński i w niecałą minutę markowianie odrabiają dwubramkowa stratę! I to wcale nie był koniec – chwilę później zdekoncentrowani i chyba rozbici gracze Remberticos zaliczają wślizg przed własnym polem karnym, co zmusza sędziego do zagwizdania rzutu wolnego. Piłki dotyka Łukasz Szcześniak, a na strzał decyduje się Sebastian Ryński i piłka, lądując tuż przy słupku, obok nie mogącego nic zrobić bramkarza Remberticos, wpada do siatki i tym samym ratuje pierwszoligowy byt czwartej ekipie tegorocznego Pucharu Nocnej Ligi! I chyba obie ekipy nie mogły uwierzyć w to co się stało – jedni, że mimo fatalnych, wręcz beznadziejnych okoliczności, dali radę, a drudzy, że w tak frajerski sposób stracili szansę na pierwsze w tym sezonie punkty. Bracia Prasek i spółka będą musieli odbudować swoje morale w 2.lidze, bo - czy się z tym zgadzamy czy nie – tabela pokazała, że właśnie tam na obecną chwilę jest ich miejsce. In-Plusu jeszcze nie, choć było bardzo blisko i często goszcząca w filmach scena, w której widzimy rozbrojoną w ostatniej sekundzie bombę, najlepiej odzwierciedla to, w jaki sposób ekstraklasa została dla markowian uchowana. Ale udało się. A za pół roku pora powalczyć o coś więcej - i jeśli nie o podium, to przynajmniej o tyle punktów, by utrzymanie zapewnić sobie wcześniej, niż w ostatniej akcji sezonu...

skrót meczu (włącz opcję 720p HD! przy lepszej prędkości Internetu nawet 1080p HD!)

(jeśli zacina Ci się obraz, włącz odtwarzanie w youtube.com)

 

Przebieg spotkania:

2' Łukasz Migała (0:1)

5' Łukasz Prasek (0:2)

6' Sebastian Ryński (1:2)

21' Łukasz Szcześniak (2:2)

28' Kamil Jedliński (2:3)

31' Łukasz Migała (2:4)

34' Karol Kupisiński (3:4)

37' Łukasz Prasek (3:5)

38' Bartek Wilczyński (4:5)

38' Bartek Wilczyński (5:5)

39' Sebastian Ryński (6:5)

 

- piłkarz meczu - Bartek Wilczyński (In-Plus)

 

In-Plus Marki:

Paweł Skrok - Karol Kupisiński - Bartek Wilczyński - Łukasz Szcześniak - Sebastian Ryński

rezerwowi:

- Patryk Gall

- Kamil Ryński

- Marcin Częścik

 

Remberticos:

Paweł Rusinek - Łukasz Migała - Łukasz Prasek - Jarek Prasek - Paweł Leszczyński

rezerwowi:

- Kamil Jedliński

 

DUET TEAM4FUN 5:2 ANDROMEDA

Przed rokiem DUET o tej porze mógł tylko przyglądać się, jak Szóstka, Pub Offside i Sami Swoi rozgrywają między sobą walkę o mistrzostwo Nocnej Ligi. Łukasz Mróz i spółka zajęli wtedy najgorsze miejsce w historii swoich występów w NLH, dając się ostatecznie sklasyfikować na szóstej pozycji. Symptomatyczny był wtedy mecz z ostatniej kolejki – Team4Fun zjawił się na nim w sile ledwie pięciu zawodników – czyli bez zmian, nie mając nadziei na cokolwiek. Tamto spotkanie pamiętali wspomniany Łukasz Mróz, Adrian Pląska i Norbert Ciok i właśnie ci zawodnicy, niemal równo rok po tamtych upokorzeniach, stanęli – tylko już z innymi współpartnerami – przed historyczną szansą, pozostania po raz trzeci mistrzem naszych nocnych zmagań. I byli w komplecie. Jednak do podstemplowania sukcesu, potrzebny był jeszcze jeden krok – triumf nad Andromedą. Zespołem, który właśnie przed rokiem, był jednym z tych, który sprowadził DUET na ziemię i ograł go 3:1. W poniedziałek Wojtek Kuciak przyjąłby taki rezultat z otwartymi ramionami, bo trzy punkty były absolutną koniecznością, by zachować szansę na uratowanie pierwszoligowego bytu. Był to też pojedynek dwóch najlepszych strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej – Krzysiek Włodyga miał tylko dwa trafienia straty do Norberta Cioka. I od początku spotkania był bardziej aktywny i konkretny – w 5 minucie przetransportował się z piłką w róg boiska, gdzie żaden z defensorów DUETu nie zamierzał do niego doskakiwać. Napastnik Andromedy ze spokojem poczekał więc, aż jego brat Maciek wyjdzie na dogodną pozycję i mądrym zagraniem zaliczył asystę, bo starszy z rodzeństwa, gdy już otrzymał piłkę, to spokojnie zmieścił ją obok rozpaczliwie interweniującego Łukasza Mroza. 1:0! Ale tylko przez niecałą minutę. DUET błyskawicznie po utracie gola przeniósł ciężar gry na połowę przeciwnika, piłka z autu dotarła do Norberta Cioka a ten umiejętnie i w swoim stylu zgrał ją do Grześka Bajszczaka, który z dużym impetem wstrzelił ją do bramki ekipy z Kobyłki. 1:1! Andromeda nie odpuszcza i chociaż można było przypuszczać, że straci werwę, to w 7 minucie Krzysiek Włodyga przeprowadza kapitalny, indywidualny rajd i potwierdza, dlaczego znajduje się tak wysoko w klasyfikacji strzelców oraz najlepszych zawodników – 2:1! DUET w opałach. Gracze w czerwonych koszulkach nie mogą złapać swojego rytmu gry i nie pomagają głośne okrzyki ich charyzmatycznego bramkarza. W 8 minucie Łukasz Groszek powinien jednak wyrównać, ale dobra interwencja Kamila Ciechowicza sprawiła, że przedstawiciele Samych Swoich gorączkowo wysyłali smsy do swoich kolegów nie będących na meczu, iż nie wszystko stracone. Ale twierdza Andromedy została wreszcie zdobyta. W 12 minucie Piotrek Markowski, mimo bardzo bliskiej obecności Maćka Włodygi, zdołał odwrócić się w kierunku 'świątyni' ekipy z Kobyłki i strzałem z lewej nogi – może nie najsilniejszym, ale z bliskiej odległości – pokonał bramkarza i tym samym zamknął wynik pierwszej połowy w stosunku 2:2. Rezultatu, który teoretycznie wystarczał Team4Fun, ale próba utrzymania go nie miała sensu i mogła skończyć się fatalnie. Podopieczni Łukasza Mroza wiedzieli o tym i gdy drugie 20 minut się rozpoczęło, za wszelką cenę próbowali jak najszybciej zyskać komfort psychiczny. Gol jednak nie padał – szansę miał co prawda w 23 minucie Norbert Ciok, który dobijał strzał Piotrka Markowskiego, ale ostry kąt spowodował, że nadanie piłce odpowiedniej rotacji nie było takie łatwe i futbolówka odbiła się jedynie od słupka i wyszła na aut. 'Błękitni' w tej fazie również dysponowali niezłymi okolicznościami, by po raz trzeci wyjść w tej rywalizacji na prowadzanie, ale mimo kapitalnie rozegranego rzutu wolnego, który dał szansę Krzyśkowi Włodydze na drugie trafienie w meczu, nie udało mu się zmieścić piłki przy lewym słupku bramki DUETu. Bezbłędny był za to Piotrek Markowski. Strzelec gola na 2:2, w 29 minucie dał się praktycznie nabić piłce, którą w ruch wprawił Paweł Czerski i 'select' w szczęśliwych okolicznościach niemal wturlał się obok zupełnie zaskoczonego Kamila Ciechowicza. Lider po raz pierwszy na prowadzeniu! I to dwubramkowym, bo już po 120 sekundach, akcję w swoim stylu zainicjował Grzesiek Bajszczak. Spokojne, wręcz leniwe trzymanie piłki przy stopie, nagle błyskawicznie podanie do Piotrka Markowskiego, wbiegnięcie w tempo, zwrot futbolówki od kolegi z drużyny, strzał i kolejny dowód na to, jak piłka może być prosta, gdy mamy do czynienia z boiskową inteligencją – 4:2! Andromeda była na kolanach. Jej gracze robili co tylko mogli, by jeszcze spróbować zmniejszyć straty i wywalczyć mało satysfakcjonujący, ale podtrzymujący nadzieję remis, jednak druga połowa toczyła się pod dyktando oponentów. A kropkę nad i postawił Piotrek Markowski, który golem skompletował na swoim koncie hat-tricka i spowodował, że DUET TEAM4FUN został niekwestionowanym mistrzem NOCNEJ LIGI HALOWEJ w jej szóstym rozdaniu. Ogromne gratulacje! I chociaż znajdą się pewnie i tacy, którym triumfator do gustu nie przypadł, to każda z pierwszoligowych ekip miała 40 minut, by udowodnić nad nim swoją wyższość. Nie udało się ani jednej, dlatego przypadek ani też słowa bliskoznaczne z nim, absolutnie nie mają tutaj racji bytu. Ale to nie koniec splendorów – z liczbą 17 goli, królem strzelców 1.ligi został Norbert Ciok – wielkie brawa! Napastnik T4F nie dołożył co prawda do swojego konta ani jednego trafienia w tej kolejce (i zdarzyło mu się to po raz pierwszy w tej edycji), ale te które miał, wystarczyły, by móc tytułować się jako najskuteczniejszy golleador rozgrywek. A niewykluczone, że nawet w całej historii NLH. Teraz zarówno jemu, jak i całemu zespołowi, przyjdzie zmierzyć się ze słowami, które stały się przekleństwem Pubu Offside w tej edycji – mistrza zdobyć jest ciężko, ale jeszcze trudniej jest ten tytuł obronić. DUET już raz udowodnił, że potrafi to robić i znając Łukasza Mroza, jego ambicje i chęć zwyciężenia, w przyszłym roku Team4Fun także będzie bił się o to, co w Nocnej Lidze najcenniejsze. A Andromeda? Druga liga już na nią czeka. Nie był to zły sezon w wykonaniu podopiecznych Wojtka Kuciaka, ale w tak silnych rozgrywkach, przeciętność nie wystarcza. A przecież 'błękitni' uparli się przed rozpoczęciem sezonu, że mimo spadku, muszą grać w 1.lidze, bo na drugą są za silni. Dzięki reorganizacji rozgrywek dostali szansę i chociaż nie wiemy, czy faktycznie są zbyt mocni na zaplecze ekstraklasy, to mamy już pewność, iż na pierwszą ligę są za słabi. Może niektórym z nich da to do myślenia.

 

Przebieg spotkania:

5' Maciek Włodyga (0:1)

6' Grzesiek Bajszczak (1:1)

7' Krzysiek Włodyga (1:2)

12' Piotr Markowski (2:2)

29' Piotr Markowski (3:2)

31' Grzesiek Bajszczak (4:2)

33' Piotr Markowski (5:2)

40' Paweł Czerski

 

- piłkarz meczu - Piotr Markowski (DUET)

 

DUET Team4Fun:

Łukasz Mróz - Adrian Pląska - Łukasz Groszek - Paweł Czerski - Norbert Ciok

rezerwowi:

- Adam Andrzejewski

- Grzesiek Bajszczak

- Damian Zieliński

- Piotr Markowski

 

Andromeda:

Kamil Ciechowicz - Paweł Roguski - Maciek Włodyga - Adam Marcinkiewicz - Krzysiek Włodyga

rezerwowi:

- Karol Szulim

- Mateusz Wyszomirski

- Wojtek Kuciak

- Piotr Klejnowski

 

PĘDZĄCE ŻÓŁWIE 5:4 CUBANA RISTORANTE

Pędzące Żółwie broniły w ostatniej kolejce czwartego miejsca w rozgrywkach. I dla nich i dla ich kibiców, nie był to oczywiście szczyt marzeń, zwłaszcza, że już kilkukrotnie ocierali się o podium NLH i ten sezon miał być przełomowym. Nie był, ale w żadnym stopniu nie oznaczało to, iż Marcin Błędowski i spółka odpuszczą ostatnią kolejkę i dadzą się wyprzedzić Cubanie. Tym bardziej, że forma 'Skorupiaków', poza przeciętnym występem w Pucharze Ligi, była na bardzo dobrym poziomie. Ristorante miało więcej powodów do narzekań. W ostatnich trzech spotkaniach miejscowi zdobyli tylko punkt i przez jakiś czas wisiało nad nimi widmo zagrania w barażu. Dogłębna analiza wyników sprawiła jednak, że nawet przy ewentualnej porażce z Pędzącymi, ta przykra dla pierwszoligowców okoliczność, nie stanie się udziałem 'Kubańczyków'. Podopieczni Krzyśka Kubana mieli więc pełen komfort psychiczny i bazując na nim, chcieli zakończyć rozgrywki pozytywnym akcentem. Mecz rozpoczęli w swoim stylu – agresywną postawą szybko zmusili oponenta do popełnienia dwóch prostych błędów i za sprawą swoich najbardziej bramkostrzelnych zawodników, a więc Marcina Kura i Krzyśka Kubana, prowadzili po 2 minutach 2:0! Ale że znamy ten zespół nie od dziś i wiemy, iż ma problemy z utrzymaniem wysokiej jakości na przestrzeni 40 minut, spokojnie czekaliśmy na rozwój wypadków, a rozsądek podpowiadał, że na pewno nie będzie to mecz do jednej bramki. I to się potwierdziło. W 7 minucie Marcin Błędowski podaje do Radka Benbenkowskiego, ten miękkim lobem przerzuca piłkę nad Fredem Słowikiem a Dawidowi Frączkowi brakuje centymetrów, by wybić 'selecta' sprzed linii bramkowej. Nie mija 60 sekund, a na listę strzelców wpisuje się też Kamil Boratyński i dwubramkowe prowadzenie Ristorante jest tylko wspomnieniem. Rywalizacja nie traci jednak na atrakcyjności – spotkania ostatniej kolejki zawsze obfitują w wiele sytuacji podbramkowych, a obrona to pojęcie często w tym czasie zapominane, dlatego w 9 minucie znów o jednego gola lepsza była Cubana - Mariusz Żebrowski strzela, piłka odbija się jeszcze od słupka i Piotrek Rosłon po raz trzeci jest zmuszony wyjąc ją z siatki. 3:2. Za chwilę ponownie w roli głównej autor ostatniego gola – tym razem niedokładnie zagrywa jednak do Henryka Frączka i akcja, która bardzo fajnie się zapowiadała, kończy swój bieg wraz z ucieczką piłki na aut. W odpowiedzi groźnie uderza aktywny Radek Benbenkowski – 'select' robi się jednak coraz bardziej nieposłuszny i zamiast wpadać do siatki, obija słupki. W 16 minucie dogodnymi okolicznościami do wyrównania dysponuje też Mateusz Dudek i wydaje się, że jego strzał z rzutu wolnego musi skończyć się golem, ale zasłonięty Fred Słowik ma w tym temacie inne zdanie i szczęśliwie odbija futbolówkę przed siebie. To był jednak okres przewagi Pędzących i chociaż czas pierwszej połowy niechybnie chylił się ku końcowi, to ekipie z Wołomina udało się odmienić jej losy. W 18 minucie Mateusz Dudek podaje do Radka Benbenkowskiego, ten równie szybko odnajduje Kamila Boratyńskiego i pomocnik Żółwi zalicza swojego drugiego gola w meczu. Jest więc remis, a po chwili najładniejszą akcję meczu konstruuje Radek Benbenkowski. Mija jednego zawodnika, skutecznie chroni piłkę przed wślizgiem Krzyśka Kubana, znajduje sposób na jeszcze jednego gracza i strzelając obok Freda Słowika, wspaniale akcentuje koniec pierwszych 20 minut. 4:3 dla Żółwi! 'Kubańczycy' schodzą na przerwę ze zwieszonymi głowami – klątwa ich wysokich prowadzeń, które i tak kończą się porażkami, wydawała się obowiązywać. Na szczęście po wznowieniu gry, w 24 minucie, Mariusz Kowalski zgłosił w tej sprawie veto i wykorzystując kontrę, po źle rozegranym ataku przez Pędzące, ze spokojem wygrał pojedynek sam na sam z Piotrkiem Rosłonem i na tablicy po raz kolejny zagościł remis. A na placu gry – lekka stagnacja. Drużyny zaczęły rozgrywać swoje akcje o wiele spokojniej, bo rozpoczynał się taki okres, gdzie każdy błąd, mógł okazać się brzemienny w skutkach. I jak się okazało – ten jeden jedyny error stał się udziałem miejscowych. W 30 minucie za dużo miejsca obrońcy Ristorante pozostawili Radkowi Benbenkowskiemu, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i skuteczną egzekucją sprawił, że Żółwie po raz czwarty kończą nocno-halówkowe zmagania na czwartej pozycji. Bo chociaż do końca spotkania było jeszcze 10 minut, to defensywa 'biało-błękitnych', z Marcinem Błędowskim na czele, rozbijała w pył nieskoordynowane ataki oponenta, a gdyby w 37 minucie więcej szczęścia miał bohater tej potyczki, Radek Benbenkowski (znów sprawdził wytrzymałość słupka), to rezultat mógł być wyższy. Ale w tym momencie pozostaje to bez znaczenia. Zwycięstwo nie należało na pewno do najefektowniejszych, jednak w obliczu nieobecności Maćka Waliłko czy Zbyszka Turka, trzypunktowa wiktoria jest bardzo cenna. Inaczej trzeba oczywiście podejść do podsumowania trzymiesięcznych występów 'Skorupiaków', które w szkolnej skali zasługują na dostateczny z plusem. Zabrakło trzech punktów do podium, ale tak naprawdę już po kilku pierwszych, nie najlepszych kolejkach (trzy porażki w czterech meczach) było wiadomym, że na więcej Żółwi stać nie będzie. Pozytywnym aspektem, była jednak walka do końca ekipy Marcina Błędowskiego, która nie załamała się początkowymi niepowodzeniami i pod koniec regularnie odprawiała z kwitkiem kolejnych przeciwników. Pędzące mają obecnie passę czterech zwycięstw z rzędu i w nowej edycji, jeśli szybko nie dadzą jej przerwać oponentom, może wreszcie zobowiążą nas do wygrawerowania nazwy właśnie ich ekipy na medalach. A Cubana? Szósta lokata nie powala na kolana i jest chyba realnym odzwierciedleniem możliwości zespołu na tę chwilę. Miejscowi mają teraz ponad pół roku, by popracować nad koncentracją, którą gubią zawsze wtedy, gdy coś idzie nie po ich myśli. Szkoda też występu w Pucharze Ligi, gdzie byli o malutki krok od awansu do półfinału, a skończyło się ogromnym zawodem. Frycowe jako beniaminek opłacili jednak w całości i teraz powinno być już tylko lepiej. Do zobaczenia w październiku!

 

Przebieg spotkania:

1' Marcin Kur (0:1)

2' Krzysiek Kuban (0:2)

7' Radek Benbenkowski (1:2)

7' Kamil Boratyński (2:2)

9' Mariusz Żebrowski (2:3)

18' Kamil Boratyński (3:3)

19' Radek Benbenkowski (3:4)

24' Mariusz Kowalski (4:4)

30' Radek Benbenkowski (5:4)

 

- piłkarz meczu - Radek Benbenkowski (Pędzące Żółwie)

 

Pędzące Żółwie:

Piotr Rosłon - Marcin Błędowski - Mateusz Dudek - Kamil Boratyński - Radek Benbenkowski

rezerwowi:

- Łukasz Kaczmarczyk

 

Cubana Ristorante:

Ferdynand Słowik - Krzysiek Kuban - Dawid Frączek - Mariusz Kowalski - Marcin Kur

rezerwowi:

- Mariusz Żebrowski

- Mariusz Rostkowski

- Paweł Wojciechowski

- Henryk Frączek

 

SZÓSTKA 4:4 SKLEPY MEDYCZNE ZIELONKA

Po wynikach poniedziałkowych spotkań 1.ligi, Sklepy Medyczne miały pełną świadomość, że zwycięstwo, nawet ogromnych rozmiarów z Szóstką, nie da im w końcowej klasyfikacji wyższego miejsca, niż ósme. A to oznaczało jedno – konieczność rozegrania barażu z trzecią drużyną ekstraklasowego zaplecza. Miejscowi mogli więc spotkanie z ostatniej kolejki potraktować w ramach doświadczalnego poligonu, aczkolwiek ich system gry jest tak poukładany, że żadnych korekt wprowadzać chyba nie trzeba. Szóstka miała się o tym dobitnie przekonać, a przecież ekipa z Duczek też mogła mieć problemy z motywacją, gdyż nie miała szans ani na podium, ani na występ w potyczce barażowej. Jednak gdy wchodzisz na boisko, wygrać chcesz za wszelką cenę, nie myśląc  czy da ci to coś więcej, niż pomeczowa satysfakcja. I tak zresztą wyglądała ta potyczka – otwarta, z wieloma podbramkowymi okazjami, a co za tym idzie – kilkunastoma bramkarskimi interwencjami, którym spokojnie można by obdzielić kilka meczów. Strzelanie rozpoczęło się w 8 minucie, gdy Michał Czuba dostał piłkę z rzutu rożnego i idealnie wyłożył ją Konradowi Kupcowi, który nie miał problemów z dołożeniem lewej nogi i Hubert Kowalski skapitulował po raz pierwszy. Tak samo zresztą jak Piotrek Koza w 9 minucie, gdy mądre zagranie Miłosza Macha wykorzystał Mateusz Kowalski, chociaż przy swoim uderzeniu miał sporo szczęścia, bo futbolówka szerokim łukiem dość długo leciała w powietrzu, ale ostatecznie znalazła azymut w bramce i było 1:1. Ten sam zawodnik miał ogromną szansę, by w 13 minucie po raz drugi unieść rękę w geście zdobytej bramki, ale piłka odbiła się jedynie od słupka, a dobitka była niecelna. Podopieczni nieobecnego dziś Piotrka Dudzińskiego, nie zamierzali jednak zaprzestawać ataków i chwilę później Miłosz Pacha przeprowadza dwójkową akcję z Adamem Borowym i gdyby nie świetna interwencja Piotrka Kozy, byłoby 2:1. Ale co się odwlekło, to nie uciekło. W 17 minucie Mateusz Kowalski korzysta na stracie Artura Radomskiego, szybko znajduje niepilnowanego Miłosza Pachę a ten – co przecież wcale nie było w tym sezonie regułą – nie ma problemów z pokonaniem bramkarza Szóstki. 2:1 staje się faktem. I mimo szansy Kamila Melchera, tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, wynik w tej części gry nie ulega już retuszowi. Sklepy Medyczne mają jednak wyraźną przewagę i gdy sędzia daje znać, że można na nowo strzelać bramki, miejscowi kontynuują pressing na przeciwniku. Błyskawicznie, bo już po 14 sekundach, przynosi on prawie-efekt. Prawie, bo Mateuszowi Kowalskiemu znów na drodze staje Piotrek Koza. Po chwili, równie niepocieszony jest Andrzej Kryński i to mimo aż dwóch okazji w jednej akcji, by znaleźć sposób na golkipera dawnego Amimedu. Ale wreszcie się udaje. 'Medyczni' wyprowadzają kontr-atak, i choć wydaje się, iż Miłosz Pacha zbyt mocno podaje futbolówkę do Mateusza Kowalskiego, ten zdąża do niej, po czym kapitalnie dośrodkowuje na główkę wbiegającego w pole karne kolegi z drużyny i Miłosz Pacha w świetnym stylu podwaja prowadzenie swojej ekipy. Szóstka nie umie wyjść z letargu. Ledwo rozpoczyna grę od środka, a zaraz traci piłkę i Adam Borowy, stając 'oko w oko' z Piotrkiem Koza, przepuszcza 'selecta' między nogami strażnika 'świątyni' przeciwników i jest już 4:1! A twardy sen szóstkowiczów trwa w najlepsze. Nie mija minuta, a znów Miłosz Pacha ma okazję do wpisania się do meczowego protokołu, ale Piotrek Koza nie pozwolił na to i utrzymał drużynę w grze. A ta, w końcu się przebudziła. W 28 minucie Michał Czuba świetnie wywalczył piłkę w środku pola, podając ją przy okazji do Artura Radomskiego i kapitan przybyszów z Duczek zmniejsza straty na 4:2. A za dwie minuty, gdy Szóstka rozgrywa rzut rożny, do akcji włącza się jej bramkarz. A ponieważ jest niekryty, to po otrzymaniu podania, decyduje się na błyskawiczne uderzenie i 'łaciata' po rykoszecie wpada do siatki obok zaskoczonego Huberta Kowalskiego. 4:3! Ale na twarzy Piotrka Kozy, ani też zawodników z pola Szóstki, nie widać radości. Jest za to wreszcie pełna koncentracja i mobilizacja, by dopaść Sklepy. I udaje się to na 2 minuty przed końcem. Najlepszy na boisku Piotrek Koza, zachęcony swoją skuteczną grą w ofensywnie, po raz kolejny zapędza się na połowę rywala i znowu jest przy tym totalnie zlekceważony. I chociaż strzał nie jest tak precyzyjny, jak za pierwszym razem, to 'select' szczęśliwie wręcz nabija stojącego przy słupku Kamila Melchera i leniwie wtacza się się do bramki. 4:4! Emocje sięgają zenitu i gdyby nie wygodne krzesełka na zielonkowskiej hali, pewnie wszyscy ostatnie minuty oglądaliby na stojąco. A było co oglądać – Szóstka była zdeterminowana by zgarnąć całą pulę i w 39 minucie Artur Radomski miał wyborną okazję, by tak się stało, ale strzał zatrzymał się na słupku. Po chwili Michał Czuba nie jest w stanie domknąć kolejnej akcji swojego zespołu, a szczęścia - po drugiej stronie boiska - brakuje też Pawłowi Kryńskiemu. I mimo że oba zespoły ambitnie i do samego końca, próbowały uniknąć kompromisu, ostatecznie musiały dopisać do swojego konta solidarnie po jednym punkcie. Zasłużenie. Szóstce to 'oczko' dało piąte miejsce w końcowej klasyfikacji. Nie udało się więc obronić tytułu wicemistrza sprzed roku, ale trzeba pamiętać, że dawny Amimed, cały sezon grał pozbawiony Rafała Radomskiego i Kamila Wycecha. Żadna inna czołowa drużyna rozgrywek, nie została w sposób tak drastyczny osłabiona, dlatego piąte miejsce, przy jednocześnie brązowym medalu w Pucharze Nocnej Ligi, to chyba niezły wynik dla podopiecznych Artura Radomskiego. W niektórych meczach, które mogłyby zadecydować o wyższej lokacie, brakowało szczęścia, a czasem boiskowego cwaniactwa, którego – chcąc nie chcąc – szóstkowicze muszą się nauczyć albo pozwolić mu przyjść z wiekiem. W przeciwnym wypadku, ciężko będzie nawiązać do sukcesów sprzed roku. Sklepy zaś mają przed sobą jeszcze jeden mecz. Baraż nie będzie spacerkiem, ale miejscowi są jego murowanymi faworytami. Sposób ich gry, poruszania się po boisku, zmiany pozycji, powroty z ataku do obrony – budzi to ogromny respekt i w starciu z solidnym, ale jednak drugoligowcem z FC Zielonki, powinno przynieść utrzymanie się w 1.lidze. A jak faktycznie będzie, przekonamy się w ostatnim piłkarskim akcencie szóstej edycji NLH – poniedziałek, 21:05, zapraszamy!

 

Przebieg spotkania:

8' Konrad Kupiec (1:0)

9' Mateusz Kowalski (1:1)

17' Miłosz Pacha (1:2)

25' Miłosz Pacha (1:3)

25' Adam Borowy (1:4)

29' Artur Radomski (2:4)

34' Piotr Koza (3:4)

38' Kamil Melcher (4:4)

 

- piłkarz meczu - Piotr Koza (Szóstka)

 

Szóstka:

Piotr Koza - Artur Radomski - Michał Czuba - Konrad Kupiec - Kamil Melcher

rezerwowi:

- Michał Wytrykus

 

Sklepy Medyczne Zielonka:

Hubert Kowalski - Andrzej Kryński - Paweł Kryński - Miłosz Pacha - Mateusz Kowalski

rezerwowi:

- Adam Borowy

- Łukasz Kalata

 

SAMI SWOI 5:3 PUB OFFSIDE

Rok temu, praktycznie o tej porze, konfrontacja Samych Swoich z Pubem Offside ściągnęła na trybuny mnóstwo kibiców – i nic dziwnego, była to bowiem decydująca potyczka w walce o mistrzostwo 5 edycji. I we wtorek też decydowała, ale już nie o końcowym triumfie, tylko drugim miejscu, które dla sportowca często bywa pierwszym z tych, które przegrało. W Nocnej Lidze, gdzie poziom jest naprawdę wysoki, drużyny zajmujące miejsca na podium powinny jednak docenić nie tylko klasę przeciwników, ale i swoją, bo chyba lepiej myśleć o szklance, iż jest do połowy pełna, aniżeli pusta. Mimo to, zarówno dla 'Swojaków' jak i 'Pubowiczów', sezon ligowy jest lekkim rozczarowaniem. Ci pierwsi nie przegrali przecież do tego momentu ani jednego meczu, a mimo to nie mieli już szansy na mistrzostwo. Drudzy to z kolei byli laureaci największego z nocno-ligowych pucharów, mający ogromną ochotę na jego obronę. Niestety - DUET w obu przypadkach okazał się lepszy. Sami Swoi mieli jednak na pocieszenie zwycięstwo w Pucharze Nocnej Ligi, gdzie pokonali zresztą swoich wtorkowych oponentów, a gola strzelili na 20 sekund przed końcem meczu. Offside był żądny rewanżu. Nie wyciągnął jednak odpowiednich wniosków po meczu pucharowym, bo już w 2 minucie dał się zaskoczyć temu, przez którego owe trofeum nie trafiło w jego ręce. Dawid Gajewski świetnie wykorzystał podanie od Piotrka Stańczuka i już po 2 minutach 'Swojacy' objęli prowadzenie. Cieszyli się z niego krótko - w 6 minucie kunsztem popisuje się Bartek Męczkowski, który w dogodnej sytuacji kładzie na ziemię Adama Stańczuka, po czym idealnie go lobuje i jest 1:1. A na kolejną akcję czekamy dopiero do 14 minuty. Wtedy świetny strzał z zaskoczenia oddaje Alek Cieślak, jednak jeszcze lepszą interwencją popisuje się Grzesiek Reterski i wynik nie ulega zmianie. Obrońcy Offside mają coraz więcej problemów z ruchliwymi zawodnikami SS i chwilę później Robert Sosnowski wychodzi 'oko w oko' z bramkarzem Pubu i zachowując zimną krew, pokonuje jednego z najlepszych ligowych bramkarzy, przez co Sami Swoi są o jednego gola bliżej do srebrnych medali. I ta świadomość pomaga im – już w kolejnej akcji gola powinien zdobyć Alek Cieślak, jednak znowu fenomenalną paradą popisuje się Grzesiek Reterski. Ma on jednak coraz mniej wsparcia od kolegów z zespołu, przez co w 18 minucie Robert Sosnowski podaje z autu do Dawida Gajewskiego, a ten strzałem z pierwszej piłki, w kierunku dalszego słupka, podwaja prowadzenie dwukrotnych mistrzów NLH. 3:1! Pub dopiero wtedy zaczyna grać odważniej – w pierwszej odsłonie ma jeszcze szansę, by zminimalizować straty, ale Paweł Bula nie jest w stanie pokonać Adama Stańczuka – najpierw strzela nogą w poprzeczkę, a dobitka główką trafia w słupek. Chwilę później sędzia zaprasza zawodników do kilkuminutowej regeneracji. Odchodzącym mistrzom na niewiele się ona zdaje. Ledwo gra się rozpoczyna, a akcję w trójkącie: Robert Sosnowski – Paweł Stańczuk – Alek Cieślak, zamyka ten ostatni i wynik na tablicy świetlnej brzmi już 4:1. 'Czarno-czerwoni' odpowiadają trafieniem niezawodnego w tym sezonie Bartka Męczkowskiego, ale cóż z tego, skoro w 27 minucie Paweł Stańczuk po raz piąty zmusza przeciwników do wznowienia gry od środka. Rezultat 5:2, gdy do końca zostaje nieco ponad 10 minut gry, to mission impossible, nawet dla ekipy, która słynie z dobrej gry w końcówkach spotkań. Pub walczy ile może, ale z upływającymi sekundami, wygląda na pogodzonego z okolicznościami. Tego spotkania nie dało się już ani wygrać, ani nawet zremisować, a gol autorstwa Kuby Suchockiego, dla którego był to dopiero pierwszy występ w tym sezonie, niczego tutaj nie zmienił. A więc wszystko już wiemy – Sami Swoi srebrnym, a Pub Offside brązowym medalistą 1.ligi NLH. I gdybyśmy mieli tu do czynienia z innymi drużynami, moglibyśmy śmiało napisać – gratulacje! Ale dla ekip tej klasy, tych ambicji, każde inne miejsce niż pierwsze, jest swojego rodzaju porażką. Bardziej niepocieszeni są pewnie ci pierwsi – nie wygrać ligi, nie przegrywając żadnego spotkania - to rzadko się zdarza. Ale braciom Stańczuk i spółce znowu bardzo zaszkodził kiepski początek sezonu – remis ze Sklepami Medycznymi pozbawił tej ekipy pewności w grze, bo każda kolejna wpadka, skutkowałaby jeszcze wcześniejszym odebraniem nadziei na końcowy triumf. W wielu meczach ekipa z Kobyłki musiała liczyć na swojego bramkarza i śmiało można stwierdzić, że gdyby nie Adam Stańczuk, ten zespół nie mógłby liczyć na jakikolwiek medal. Problemem była też wąska kadra – gdy na meczu nie mogli stawić się Robert Sosnowski i Alek Cieślak, liczba zawodników gotowych do gry wynosiła maksymalnie 7 osób. To za mało. Pub pod kątem liczebnym nie miał praktycznie w jakimkolwiek ze spotkań problemów – dopiero w ostatniej kolejce za czerwoną kartkę musiał pauzować Mariusz Rutkowski. Ale teraz nie ma to większego znaczenia. Paweł Bula mówił przed rokiem, że nie miałby nic przeciwko, gdyby historia zatoczyło koło i Offside obronił tytuł. Nie udało się, ale dla ekipy z Wołomina to wcale nie taka zła informacja. Owszem, porażka boli, jednak w listopadzie znów oczy całego ligowego światka będą skupione na rywalizacji DUETu i Samych Swoich. A Pub dobrze czuje się w roli tego niedocenionego – tak zdobył mistrzostwo i z takimi też nadziejami podejdzie do siódmej edycji Nocnej Ligi. Trzeba się ich bać – i nie dlatego, że to dawne Lipiny, że mecze z ich udziałem owiane są legendami, ale dlatego, iż świetnie grają w piłkę. I chociaż pewnie nigdy nie będą w czołówce klasyfikacji fair play, to w tym sezonie nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie jednej akcji, w której chęcią ich zagrania, byłoby zrobienie krzywdy przeciwnikowi. Jeszcze tylko pora poprawić formę tłumaczeń sędziemu, że być może popełnił błąd i jako Nocna Liga spokojnie możemy im wystawić idealną rekomendację i znak jakości Q (http://pl.wikipedia.org/wiki/Znak_jako%C5%9Bci_Q) :) Oby tak dalej!

 

Przebieg spotkania:

2' Dawid Gajewski (1:0)

6' Bartek Męczkowski (1:1)

14' Robert Sosnowski (2:1)

18' Dawid Gajewski (3:1)

21' Alek Cieślak (4:1)

25' Bartek Męczkowski (4:2)

27' Paweł Stańczuk (5:2)

40' Kuba Suchocki (5:3)

 

- piłkarz meczu - Robert Sosnowski (Sami Swoi)

 

Sami Swoi:

Adam Stańczuk - Piotr Stańczuk - Dawid Gajewski - Alek Cieślak - Paweł Stańczuk

rezerwowi:

- Robert Sosnowski

- Krzysztof Zasłonka

 

Pub Offside:

Grzesiek Reterski - Bartek Męczkowski - Paweł Szczupak - Paweł Bula - Jacek Klimczak

rezerwowi:

- Kamil Tlaga

- Przemek Górski

- Kuba Suchocki

- Bartek Kruk

- Kamil Tokarski


  • Komentarzy [0]
  • czytano: [1352]
 

Dodaj swój komentarz

Autor: Treść:pozostało znaków:

PARTNERZY

 

Reklama

Zegar

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Najlepsi gracze sezonu!

I Liga

KRÓL STRZELCÓW:

NORBERT CIOK (DUET)

 

NAJLEPSZY ZAWODNIK:

PIOTR MARKOWSKI (DUET)

 

NAJLEPSZY BRAMKARZ:

ADAM STAŃCZUK (SAMI SWOI)

 

II Liga

KRÓL STRZELCÓW:

PAWEŁ GOŁASZEWSKI (TIGERS)

 

NAJLEPSZY ZAWODNIK:

HUBERT ZACH (MIR-BUD)

 

NAJLEPSZY BRAMKARZ:

KUBA SZCZĘŚNIAK (AL-MAR)

Najlepsi typerzy

Zaloguj się, aby typować.
Lp. Osoba Pkt.
1. Dabek12349 78
2. KeToN38 69
3. tortil 67
4. rogal89 66
5. krzy7iek 62
6. Helmut2 60
7. Ola_09 60
8. majcin23 59
9. ordi92 52
10. barkley123 48

Buttony

Kontakty